Wyszedłem do domu , trzaskając drzwiami. Miałem dość tej nory i okropnie tęskniłem za Ameryką. Ale i tak nie poukładałbym sobie znowu życia...
Niedawno dowiedziałem się o śmierci mojej babci. Okazało się, że dostałem w spadku małe mieszkanie w Japonii. Czy się ucieszyłem? Szczerze i tak jest lepsze od tej dziury, choć przyjemnej dziury w Ameryce. Zamknąłem drzwi i wszedłem do kuchni. Otworzyłem szafki - w których jak zawsze ziała pustka. Zakląłem i ruszyłem w stronę małego spożywczaka niedaleko domu.
Szare japońskie miasto nie wyglądało przytulnie. Domy były raczej małe, szare, niektóre lekko zaburzone na skutek trzęsienia ziemi. Ominąłem starą bibliotekę i zakręciłem wąską uliczką prowadzącą do centrum Nomakai. Nagle zderzyłem się z jakimś małolatem. Już miałem burknąć coś w stylu ,, uważaj młody/a" ! kiedy spostrzegłem, że to młoda, drobna i wcale nie młodsza dziewczyna. Zdawała się być w moim wieku, mimo że była niższa.
- Oj, wybacz -uśmiechnąłem się w jej stronę - Nie chciałem.
Podałem jej rękę, aby pomóc jej wstać.
- Nic ci nie jest? - uśmiechnąłem się po raz drugi trochę zadziornie.
Nic nie odpowiedziała.
- Ej, no co? - mruknąłem - Żadnego dziękuję ani wypchaj się?
Spojrzała mi w oczy. W sumie była nawet ładna, ale nie dałem się wyprowadzić z równowagi.
- Ja ... - bąknęła. - Ja szłam do sklepu ...
Spojrzałem na nią dziwnie.
- Emm ... Jestem Chuichi, a ty? - zapytałem.
- Marie - odparła. Ładne imię. Sam chciałbym mieć Amerykańskie imię, ale matka Japonka uparła się na tak dziwaczne imię jak ,,Chuichi".
Nagle coś obiło mi się o moje plecy.
- Ej uważaj, kolo! - burknąłem. Czarnowłosy chłopak wzruszył ramionami.
- Dobra ja spadam! - zwróciłem się do Marie i wszedłem do sklepu, zostawiając tą dwójkę sobie.
Ostatnie spojrzenie poświęciłem jasnowłosej dziewczynie.
<Ktoś? Cierpię na brak weny ;--; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz