Obudziłam się mrugając oczami. Przez chwilę wszystko wydawało się rozmazane, ale już po chwili odzyskałam ostrość widzenia. Przed sobą zauważyłam rudowłosą pielęgniarkę. Zaczęłam się rozglądać nie podnosząc głowy.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że byłam w szpitalu. Dopiero wtedy poczułam **** ból w nodze. Krzyknęłam cicho, a położna zerwała się z krzesła, podchodząc do mnie. Spytała się mnie, czy wszystko w porządku, a ja odparłam biegle posługując się językiem mruknięć.
Przypomniałam sobie, że ktoś mnie tu musiał przywieźć. Spytałam się pielęgniarki, czy faktycznie tak było, a ta parodiując mnie, odparła mruknięciem oznaczającym "tak". Wydedukowałam, że ta osoba stoi za drzwiami. Poprosiłam ją o otworzenie ich. Zrobiła to powoli...
Moim oczom ukazał się piękny widok na czarnowłosego chłopaka, który walił głową w ścianę. Najwyraźniej robił to już od dłuższego czasu, ponieważ powoli pojawiały się pierwsze pęknięcia. ŚCIANY. Moją pierwszą reakcją było: "Co on do **** robi?!"
Następne dwie wypowiedziałam na głos:
- Oooo... Martwiłeś się...
- Chwila... **** kim ty do **** jesteś?!
Pielęgniarka zgrabnie mnie zignorowała i tanecznym krokiem wyszła z sali, jakby bardzo potrzebowała do toalety. Chłopak zwrócił na mnie uwagę dopiero po serii krótkich krzyknięć i przekleństw, które (oczywiście niewiadomym) sposobem wydobywały się z moich ust. Nigdy tak nie klęłam i nie miałam zamiaru tak kląć w przyszłości...
Chłopak ostatni raz mocno uderzył głową w ścianę, sypiąc z niej tynk, odwrócił się, podszedł do mojego łóżka i uderzył głową w materac. Uśmiechnęłam się, mało nie wybuchając śmiechem. Kelner ponowił próbę zniszczenia sobie czaszki materacem, ale odpuścił. Wstał, usiadł ponownie (tym razem na łóżku) i schował twarz w dłoniach.
- Po co ja cię tu przywoziłem... - nagle podniósł głowę ze sztucznym uśmiechem - Zapraszam do restauracji 'Psycholód'! Nasi klienci NA PEWNO nie łamią sobie nóg!
Zaśmiałam się i uderzyłam go poduszką. Po chwili powróciła jednak moja nieśmiałość i rumieniec. Moją nogę przeszył krótki impuls, przez który syknęłam z bólu. Chłopak zignorował mnie, bacznie obserwując proces rozwoju jego paznokci. Westchnęłam i obudziła się we mnie ta pewniejsza siebie część.
- Dobra... Zacznijmy od początku. Ja jestem Rie, a ty? - spytałam wyciągając do niego dłoń.
- Nuuki. - odparł zwięźle, ale nie podał mi ręki. Westchnęłam raz jeszcze i schowałam ją pod kołdrę.
Nastała krępująca cisza. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, a on najwyraźniej nie był zbyt zadowolony spędzaniem ze mną czasu. Istniała tylko jedna rzecz, która przychodziła mi do głowy w tym momencie.
- Dziękuję za ratunek. - powiedziałam rumieniąc się jeszcze bardziej.
Nuuki znów przybił sobie "piątkę twarzową".
- Nie przypominaj mi o tym. Coś mnie opętało, nie wiem co. Koniec tematu. Kropka.
Wstał ponownie, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju szpitalnego. Tym razem ja uderzyłam głową w obiekt nieokreślony, kiedy zorientowałam się, że wyciągam rękę w stronę drzwi. Pielęgniarka wróciła do mojego łóżka, ale wyglądała, jakby nadal nie załatwiła potrzeby. Jej kolana schodziły się ku sobie...
- Okazało się, że z twoją nogą jest coś poważniejszego. - oznajmiła - Operacja będzie kosztować nieco więcej niż przypuszczaliśmy...
Podała mi kwitek. Przeczytałam cenę na samym jego dole i zrobiłam wielkie oczy. Określenie "nieco" nie było tutaj zbyt poprawne...
- Aż tyle?! Skąd ja wezmę tyle kasy?!
~~~
Nuuki usłyszał kawałek rozmowy i zatrzymał się gwałtownie na środku korytarza. Zacisnął dłonie w pięści. Nie panował już nad sobą, bo odwrócił się, wrócił, skąd przyszedł i zapukał do drzwi pokoju Rie Ochidy...
<Nuuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz